Pusty śmiech

Francuzi, mimo iż deklarują niechęć do amerykańskiego kina, nie mogą uciec od hollywoodzkich wzorców i sami starają się realizować filmy według "amerykańskiej" receptury. Przykładem takiej
Francuzi, mimo iż deklarują niechęć do amerykańskiego kina, nie mogą uciec od hollywoodzkich wzorców i sami starają się realizować filmy według "amerykańskiej" receptury. Przykładem takiej właśnie produkcji są "Purpurowe rzeki" Mathieu Kassovitza, mroczny dreszczowiec z Jeanem Reno i Vincentem Cassellem, który cztery lata temu gościł na ekranach kin. Ja osobiście nie zaliczam się do fanów "Purpurowych rzek". O ile pierwsza część filmu zafascynowała mnie mrocznym klimatem i ciekawie zapowiadającą się intrygą, o tyle zakończenie i przeczące zdrowemu rozsądkowi rozwiązanie całej historii wzbudziły u mnie jedynie pusty śmiech. Na ekrany polskich kin wchodzi właśnie kontynuacja filmu Kassovitza nosząca podtytuł "Aniołowie Apokalipsy", która niestety powiela - i to w o wiele większym stopniu - błędy oryginału. Zaczyna się oczywiście nieźle. W starym klasztorze komisarz Pierre Niemans (Jean Reno) odkrywa zamurowane ciało nieznanego mężczyzny. Wszystko wskazuje na to, że ma do czynienia z mordem rytualnym. Kilka dni później policjant Reda (Benoit Maginel) spotyka na ulicy mężczyznę wyglądającego jak sobowtór Jezusa Chrystusa z raną postrzałową w klatce piersiowej. Odstawia go do szpitala, gdzie zaledwie kilka godzin później dochodzi do kolejnej próby zamordowania mężczyzny. Niebawem Reda i Niemans odkrywają, że prowadzone przez nich sprawy łączą się... Podobnie jak "Purpurowe rzeki" również i "Aniołowie Apokalipsy" przez pierwszych 30 minut trzymają w napięciu. Zagadka jest frapująca i naprawdę nie wiadomo, do jakiej konkluzji wszystkie tajemnicze wydarzenia, których jesteśmy świadkami doprowadzą. Niestety, im bliżej końca tym gorzej. Z czasem efekty specjalne zaczynają dominować nad logiką i cała atmosfera zagrożenia pryska jak bańka mydlana. Rozwiązanie historii jest natomiast nieprawdopodobnie banalne i naiwne, a finałowa konfrontacja z "czarnymi charakterami" miejscami ociera się o groteskę wywołując na sali salwy śmiechu. "Aniołowie apokalipsy" to niestety film nieudany. Rozczarowanie jest tym większe, że przy jego realizacji zaangażowani byli Luc Besson i Jean Reno - jedne z największych gwiazd francuskiego kina. Tym razem się niestety nie popisali. Nie polecam.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones